niedziela, 2 kwietnia 2023

Część 5. Odstrzelony transseksualizm. „Crossdressingowo-Trans-Fuzyjni” aktywiści i pożyteczni idioci o płci.

 

 

 Artykuł podzielony jest na 5 części.

Część 1: Odstrzelony transseksualizm. „Crossdressingowo-Trans-Fuzyjni” aktywiści i pożyteczni idioci o płci

Część 2: Odstrzelony transseksualizm. „Crossdressingowo-Trans-Fuzyjni” aktywiści i pożyteczni idioci o płci

Część 3: Odstrzelony transseksualizm. „Crossdressingowo-Trans-Fuzyjni” aktywiści i pożyteczni idioci o płci

Część 4: Odstrzelony transseksualizm. „Crossdressingowo-Trans-Fuzyjni” aktywiści i pożyteczni idioci o płci

 

 



 

 

Nowy rozdział: „Wolne Forum Transowe”

 

Transwestyci wywodzący się z „Crossdressing.pl” i „Trans-Fuzji” żyją swoim światem, nastawieni przychylnie wyłącznie na opinie środowiska z którym są związani. Sekundują im pożyteczni idioci wywodzący się głównie z mediów i „badaczki” „gender studies”, wydające swoje „prace badawcze” za publiczne pieniądze. Osoby transseksualne podążały od dawna wytyczoną m.in. przez siebie drogą, nie interesesując się „ustaleniami” polskich samozwańczych specjalistów od płci i genderu.

Niestety, z roku na rok na forach na których zetknąć się można z osobami transseksualnymi, coraz rzadziej udzielają się takie, które potrafią rzeczowo dyskutować, dysponując odpowiednią wiedzą, aby bronić swoich argumentów.

 

 

Transowy aktywizm[1]

 

Jeżynka /2016-11-28, 22:22/

Dlaczego transseksualizm i transpłciowość niebinarną uważa się za część jednego ruchu, kiedy cele i dążenia wydają się mieć skrajnie przeciwne? Jestem nieco skołowana tym co się dzieje na gruncie transowego aktywizmu. Od kilku lat popularnym słowem w przestrzeniach społecznościowych LGBT staje się "transmedykalizm", w domyśle coś złego. Według definicji internetowosłownikowej transmedykaliści to - "osoby trans i sojusznicy, którzy wierzą, że tylko cierpiący na dysforię płciową są transseksualni/transpłciowi." Sama definicja wydaje mi się absurdalna, bo rzeczywiście definicja medyczna transseksualizmu zawiera w sobie ten element, o tyle transpłciowość to już jednak inna specyfika, a występuje w tym zdaniu jako synonim/zamiennik. Wszystko, co powstało w celu pomocy transseksualistom jest atakowane jako wykluczające osoby niebinarne i "transmedykalistyczne", lekarze od HRT, strony pomocnicze, wręcz samo istnienie binarnych transseksualistów zaczyna być czasami odbierane jako atak na tożsamości niebinarne i wcale nie stosuję tutaj reductio ad absurdum, bo autentycznie spotkałam się z czymś takim. Niby wydaje się to być rzeczą trywialną, nieistotną, bo w sumie co mnie to obchodzi. Obchodzi mnie o tyle, że zaczynam się czuć się niejako wykluczona zarówno z cisnormy (przez bycie nieuchodzącą osobą trans) jak i przestrzeni LGBT (przez odczuwanie dysforii cielesnej i leczenie tego, bo już nawet nie "binaryzmu") i martwi mnie to, że praktycznie nie istnieje "transseksualny aktywizm", a te ochłapy, które istniały są aktywnie zaduszane przez osoby, które w mojej opinii często wcale cisnormy nawet nie próbują zwalczać ani porzucać przywilejów z cisnormatywności wynikających. Transseksualizm i problemy z nim związane wydają się być wymazywane przez aktywistów LGBT dążących teoretycznie do równości wszystkich, ale traktujące osoby transbinarne za coś podrzędnego i przeszkadzającego w osiągnięciu prawdziwej emancypacji. TS więc staje się czyms nieakceptowalnym zarówno w zwykłym konserwatywnym społeczeństwie, jak i w otwartych queerowych przestrzeniach

 

 (…) /2016-11-28, 22:39/

Problemem dla mnie jest tylko to, że tylko ten "antytransseksualny" ma w tej chwili jakąkolwiek moc oddziaływania (vide transfuzyjno-helsińska ustawa o uzgodnieniu płci, pierwsza ustawa zawetowana przez Dudę, która dla osób niebinarnych była gwiazdką z nieba, a dla osób transseksualnych utrudniłaby ostatecznie ich funkcjonowanie. No i ogólny profil aktywności fundacji pro-transowych). Przeraża mnie to, ale w pewnym sensie wychodzi na to, że Duda robi więcej dla osób transseksualnych niż fundacje LGBT.

 



 

Transseksualizm jako źródło cierpień.... i tożsamości[2]

nunumu /2015-12-02, 16:50/

[odnosi się do tesku „ElżbietyFromage”]

Ciekawe kiedy zaczniesz dowodzić, że ludzie z koarktacją aorty, wodogłowiem albo rozszczepem kręgosłupa nie są chorzy tylko inni, i że medycyna ich prześladuje lecząc.

 

(…) /2015-12-02, 18:42/

Co do transów, osoby które najgłośniej domagają się demedykalizacji i czują się najsilniej opresjonowane przez system to zwykle jednostki najbardziej zaburzone psychicznie, których problemów żaden system i żadna zmiana społeczna nie rozwiąże bo rozgrywają się przede wszystkim w ich głowach, na polu ich konfliktów z sobą samym. Samo to nie jest niczym niezwykłym. Sama mam mnóstwo wewnętrznych konfliktów. Tylko jest jedna bardzo skuteczna metoda nie rozwiązania swojego problemu nigdy - udawanie, że on nie istnieje, że to nie problem tylko odmienność i szukanie wiecznie źródła na zewnątrz. "To inni są chorzy, nie ja."

 

Komentarz: Na forum „Wolne Forum Transowe” bardzo aktywni byli transwestyci, często wyrażający swoje opinie na temat spraw dotyczących osób transseksualnych: „Gabi”, „Ada75”, „Fizia” – temu ostatniemu po znajomości przypisano role moderatora…

 

Dlaczego osoby TV chcą podpiąć się pod TS?[3]

 

 Gabi /2016-09-22, 16:56/

A ja dodam tak. Czy się to komuś podoba czy nie, każda ts zaczynała od bycia tv bo nikt nie zaczyna tranzycji z nagłego kaprysu.

(…)

 

ElżbietaFromage /2016-09-23, 06:53/

wendigo napisał/a:

Serio nie rozumiecie o co chodzi czy serio nie ubrałyście ani razu damskiego ubrania przed tranzycją?

Wendigo, twoje myślenie zaczyna mnie obrażać. Rozumiem "o co chodzi" i podobnie jak uważam, że "sukieneczka kobietą nie czyni", tak samo transwestytą nie czyni to, że ktoś ubrał damskie ciuchy. Transwestytyzm to stan umysłu. I serio, nigdy nie "przebrałam się za kobietę".

(…)

Gabi napisał/a:

A co do problemu tv źle mnie rozumiecie. Mam na myślii, że każda kiedyś ubrała kieckę zanim zaczęła tranzycje

Czy moja mama jest transwestytą, bo ma ubraną kieckę? A te wszystkie kobiety na ulicy to transwestyci, bo ją też mają?

(…)

 

 DeadSally /2016-09-26, 17:15/

dwa tygodnie temu na jednym z portali miałam taką rozmowę z pewną trans. na zdjęciu profilowym była osoba bez włosów z kilkudniowym, męskim zarostem(coś jak dr House). napisała mi że "jestem ts tak jak ty. uwielbiam damskie ubrania. pończochy tak sobie, wolę rajstopy bo jak czuję je to mi ciągle stoi" i coś w tym stylu. takich rozmów miałam w życiu nie wiem, coś około 50.

 (…)

/2016-09-26, 20:06/

korekta to tak gdzieś 70-80% w tych rozmowach. Bo wtedy będzie można "zawsze być w rajstopach i się podniecać" oraz "ciągle będę mogła się bawić pipką"

(…)

 

Fizia /2016-10-16, 06:48/

to co w takim razie odróżnia taką osobę TS od TV jeśli jak wspominasz, będzie to akurat ta osoba TV która przeszła orchi, zmianę danych i SRS ?

(…)

Wg mnie, o ile do tranzycji można gdybać, o tyle po jej przejściu, a tym bardziej po operacjach i dalszym funkcjonowaniu w płci odczuwanej roztrząsanie czy dana osoba nie jest TS jest bezpodstawne.

 

redorov /2016-10-16, 13:56/

@Fizia O to ciekawe, o określaniu kto jest TS a kto TV będzie pouczać mnie osoba na 10-letnim Real-Life-Teście, brzmi legionie. Choć to nadal lepiej od pouczania przez osoby wiecznie Pre-Everything albo te, które zawaliły swoją tranzycję. Co do dalszej części "pouczenia" (LOL, pouczenie): - nie jestem TV-fobką, nie boję się przebierańców ale nie życzę sobie aby przebierańcy twierdzili że są kobietami. Podobnie zwykłe ciski nie utożsamiają się z przebierańcami, - mnie nikt nie nazwał cudakiem, dla społeczeństwa jestem zwykłą dziewczyną, choć outnełam się tu i tam. Jakoś ludzie rozróżniają TS (problem medyczny) od TV. "to co w takim razie odróżnia taką osobę TS od TV jeśli jak wspominasz, będzie to akurat ta osoba TV która przeszła orchi, zmianę danych i SRS ?" Poważnie, kpisz czy o droge pytasz? TV, który zaszedł za daleko. Reszty już nie skomentuje z szacunku do przyzwoitości (nadmienię, że HRT zazwyczaj pokazuje, czy ktoś jest TS czy TV). Jeśli przez 10 lat RLT nadal masz problemy z przyswojeniem pewnych faktów to ja tym bardzie Ci tego nie wytłumaczę.

 

 

Kto jest TS a kto nie. Etykietki, podziały, tró i cudaki[4]

 

redorov /2015-08-14, 06:44/

No, jestem tró. Jestem w cholerę tró. Odbębniłam lekarzy, rozpoczęłam HRT, zdobyłam opinie, złożyłam pozew, zmieniłam dokumenty. Po prostu zrobiłam transition i nie dorabiałm po drodze jakiś ideologii, nie rozprawiałam nt. sensu tego, co robię. Tak bardzo tró... O to chodzi, żeby ją zrobić (w miarę szybko) i być sobą. Zrobić i być normalną laską/normalnym facetem. Transseksualizm to jest problem medyczny, mamy rozwiązania więc logiczne że im krócej nam to zajmie tym będzie lepiej, bo nie będziemy się musiały użerać z różnymi problemami. A nie jak Kapitan Picard (w tej roli Edyta Baker) czy Rafalala robić szopki ze swojej "kobiecości" i deklarować się jako transseksualistki, podczas gdy w opinii wielu jest się zwykłym cudakiem. M.in. oni psują nam opinie i przez nich transseksualizm zaczął być postrzegany jako problem ideologiczny, nie medyczny. Do Grodzkiej też mam żal, niepotrzebnie robiła tą ustawę. Narobiła wokół nas hałasu i może się skończyć tym, że zakażą zmian w ogóle.

 (…)

/2015-08-16, 12:48/

"Co Wy z Alpaką tu jeszcze robicie na tym forum? Przecież ono z założenia nie jest normalne, więc proponuję zabrać swoje zabawki i iść gdzie indziej, gdzie jest bardziej normalnie" - sorry very, to forum jest także dla osób transseksualnych. Transwestyci, crossdresserzy mają dziwną manię zajmowania przestrzeni dla osób transseksualnych gdziekolwiek by ona nie była. Z jakiegoś powodu, choć z transseksualizmem nie macie niczego wspólnego, lgniecie do nas (chyba w poszukiwaniu atencji). Więc to Wy powinniście zabrać swoje zabawki i wrócić na portal crossdressing.pl.

(…)

 

/2015-08-17, 10:52/

wendigo, jest pewna prawidłowośc jeśli chodzi o TS i TV/CD. Wszędzie tam, gdzie są TS pojawiają się TV/CD (których liczba jest wieksza niż TS, ratio 5-20:1), które wygryzają TS z ich miejsca. Żadna osoba TS nie chce być kojarzona z TV/CD, więc nie udziela się w miejscach przez nich opanowanych. Jak myślisz, dlaczego obecnie, na grupach, forach, spotkaniach, paradach, tak ciężko znaleźć normalne, inteligentne TS? Bywałeś na grupach poznańskich? Hędzelek/Hendzelek wywalała TV/CD ze spotkań i nie pozwalała im na panoszenie się. TOla tępiła z niezwykłą zaciętością TV/CD. Jakoś 4-3 lata temu na grupach można było spotkać wiele teesek, były też w wielu miastach. TV/CD uzurpują sobie prawo im nienależne, prawo nazywania siebie TS. To forum też jest dla nich ale jeśli będą robili takie podjazdy to zawsze będę ostro i stanowczo reagować na takie zagrywki. TS to TS, nie żaden miks literek.

(…)

 

/2015-08-18, 19:47/

Teraz uwaga ogólna: Dziwię się, dlaczego TV i CD z taką namiętnością określają się jako TS. Skoro sądumni ze swojej "ekspresji" to czemu się mianują TS? Czyżby uważali bycie TV/CD za coś gorszego? A może chodzi o legitymizacje, której nie potrafią zdobyć w inny sposób jak przyklejenie się do grupy, która nie jest kontrowersyjna (do czasu aż zacznie być utożsamiana głównie z osobami TV/CD?

 

 

 

 

 

Nowi propagandyści i pożyteczni idioci

 

Zrzut ekranu[5]

Od ponad dekady, pośród młody osób, które uznają się za osoby „transpłciowe”, a wcześniej część z nich określałaby się transseksualnymi – coraz częściej zauważyć można występowanie syndromu pogoni za nowym. Uznają że to co było, jest anachronizmem, w ogóle nie intersując się opiniami innych na temat ich postrzegania osób transseksualnych, obrażając je sytuując w kategorii pogardzanych za bycie, czy bardziej uważanie się za transseksualne. Każdy przejaw ataku, w którym wyrażają się negatywnie o transseksualizmie, jest personalnie wymierzony w osoby które transseksualizm dotyczył, dotyczy, będzie dotyczył. Oczywiście pośród osób które transseksualizm zwalczają, znajduje się bardzo wiele takich, które nie są „w obcym ciele”, ale mimo to uważają że mają prawo przedstawiać się jako kobiety lub mężczyźni, dysponując męskim lub żeńskim organizmem. Unikają przy tym stosowania słowa transwestytyzm, na rzecz „transpłciowości”, lub „niebinarności”.

Szczególnie aktywne są te osoby, które wywodzą się z bogatych domów (zamożni rodzice), akceptujących swoje dzieci, niezależnie w jaki sposób się określą. Mogą więc od najmłodszych lat, a przynajmniej od kilkunastu, występować w roli wchodzących na etap zmieniających swój wizerunek, z pełnym zabezpieczeniem finansowym, stąd występująca swobodna w wymianie odzieży, obuwia, etc., na te, które kulturowo przypisuje się drugiej płci. Osoby te mają też oczywiście swobodny dostęp do elektroniki, od smartfonów, przez komputery i odpowiednie programy, aby następnie tworzyć w internecie zarządzane przez siebie portale, dedykowane osobom „trans”. Przykładem takich stron były trans-research.pl, czy transprzyjazn.pl, które nie są już aktywne, angrytrans.net, w końcu tranzycja.pl, założona w kwietniu 2021 roku przez aktywistę (pseudonim „Nina Kuta”), który atakuje osoby transseksualne, twierdząc że termin transseksualizm jest – jak wspomniałam wcześnie – anachronizmem, głosi że osoby naznaczane nim, kategorycznie twierdzą że nie życzą sobie obecnie aby uznawać je za transseksualne. Co istotne, człowiek ten określa siebie mianem „niebinarna osoba transkobieca”… – wybrany status tożsamościowy podważa sens zajmowania się nim. Niestety bardzo aktywnie udziela się w internecie, będąc powiązanym z innymi podobnymi do siebie. Nie będę szerzej odnosić się do ostatnich lat, gdyż wymagałoby to stworzenia osobnego opracowania. Odnotowuję tylko, ujmując kwestię w paru zdaniach, wskazując że działalność aktywistów „Crossdressingowo - Trans-Fuzyjnych”, naśladuje obecnie od paru lat podobne towarzystwo, również nastawione na działalność na własnych warunkach, na stronach tworzonych przez siebie, lub też udzielających się w mediach społecznościowych w kręgu znajomych, w oderwaniu od środowiska pojedynczych osób, lub grupujących się w jakiś sposób, ale ogólnie takich, które nie podzielają ich poglądów na temat tego czym jest, lub nie jest płeć.

Aktywista stojący za transprzyjazn.pl, i trans-research.pl, udzielał się krótko pod przynajmniej dwoma pseudonimami na portalu „Wolne Forum Transowe”, jako „sam”, a następnie „Helena” (tranzycję zaczyna w 2017 roku, w wieku 25 lat). Występuje w roli „anarchistki”, której życie bazuje na tym, co sfinansują jej zamożni rodzice, stąd opowieści o wyjazdach za granicę w celu przeprowadzenia różnych operacji, głównie feminizujących twarz, jakie kosztowały tysiące. Na „Wolnym Forum Transowym” zdążono ją wyśmiać, że jako „anarchistka” korzysta ze zdobyczy cywilizacyjnych, szczególnie pieniędzy rodziców, którzy idealnie wpisują się w normatywy na tych zasadach, które ona wyśmiewa i chce zwalczać... Człowiek ten należy do grona osób które uważają że płeć to spektrum, więc za kobietę lub mężczyznę może się uważać każdy/każda, bez spełniania jakichkolwiek warunków.

 

Wyrywkowo o współczesnych trendach, wymazywania i obrażania społeczności osób transseksualnych:

 

Komentarz: Przykład traktowania transseksualizmu, historii, tożsamości kobieta/mężczyzna transseksualna/y, jako nie wytrzymujących krytyki, transseksualizm osobnik ten toleruje tutaj wyłącznie dlatego, że odnosi się do historii, więc nie może przeinaczać faktów.

 

Tranzycja w latach 80./90. XX wieku[6] /3.04.2021/

Specjalnie posługuję się słownictwem, jakie obowiązywało w latach 80./90. XX wieku, żeby oddać koloryt tamtych czasów […] A nie było wtedy w Polsce takich pojęć, jak tranzycja, korekta płci, osoba transpłciowa, osoba cis, afab, amab itp. Używając ich w tekście, zmieniłbym historię. Dlatego z góry proszę, wybaczcie paskudne określenia z tamtych lat […]

(…)

[Przedstawiona historia transmężczyzny, który dzieli się swoimi przeżyciami]

Jesienią, chyba w październiku, poszedłem na przepustce do antykwariatu. Tam, ubrany w szary prochowiec oraz gruby szalik (było to wydarzenie tak ważne, że wciąż doskonale je pamiętam!), zauważyłem na stole książkę „Przekleństwo Androgyne: transseksualizm – mity i rzeczywistość” Stanisława Dulki i Kazimierza Imielińskiego. Kupiłem ją, choć strasznie się bałem, co pomyślą kasjerki. W domu, nocą, przeczytałem książkę jednym tchem. Oczywiście z wypiekami na twarzy i przyspieszonym oddechem, bo na każdej stronie odkrywałem prawdę o sobie. Tak, byłem transseksualistą. Nie żadną dziewczynką ani kobietą, ale facetem.

 

 

„Transpłciowość czy transseksualizm?”[7]

 

Określenie „transseksualizm" uznawane jest za przestarzałe, medykalizujące, a w wielu sytuacjach zwyczajnie nieuprzejme. Zdecydowanie bezpieczniejszym określeniem jest "transpłciowość", które obejmuje o wiele więcej tożsamości — trudniej więc jest też o pomyłkę. (…)

 

Komentarz: Dlaczego twórca portalu tranzycja.pl zakłada że „Określenie „transseksualizm" uznawane jest za przestarzałe, medykalizujące, a w wielu sytuacjach zwyczajnie nieuprzejme”? Dlaczego twórca portalu tranzycja.pl zakłada że „Zdecydowanie bezpieczniejszym określeniem jest "transpłciowość", które obejmuje o wiele więcej tożsamości — trudniej więc jest też o pomyłkę”? Skoro odnosi się do transseksualizmu, konkretnie definiowanej kategorii płciowej, kobiety, lub mężczyzny, jaki jest cel kojarzenia go z jakąś „większą ilością tożsamości”, które są już wyłącznie kreacjami płci kulturowej – zupełnie zbyteczne jest posiłkowanie się przy odnoszeniu do transseksualizm, informowaniem o kreacjonizmie kulturowym. Cisseksualna kobieta w gabinecie ginekologicznym nie potrzebuje być informowana na tematy, które nie są ściśle związane z zagadnieniem które dotyczy ją bezpośrednio, szczególnie… o raku jądra. Sarkastycznie i opisowo – dla podkreślenia absurdalności w działaniach aktywistów „transpłciowych”, którzy za wszelką cenę chcą uznać że wszystko jest takie samo, a ludzie się od siebie nie różnią.

 

Inne mądrości agresywnego ignoranta, który prezentuje się jako aktywista, kreując „nowe” na swojej stronie angrytrans.net:

 

Transsexual, transseksualność, transseksualizm - przestarzałe, nieprecyzyjne (tożsamość płciowa nie ma związku z orientacją) i patologizujące pojęcie, nie używane.[8]


Jestem osobą członkowską w Fundacja Trans-Fuzja, aktualnie oprócz działań zarządowych spełniam się w Fundacji artystycznie.[9]

 


 

Z życia udzielających się w internecie:

Przykład jednej z wielu zmanipulowanych dyskusji, gdzie moderująca na portalu Facebook usuwa treści które nie są zgodne z jej poglądami na pewne kwestie, z dziedziny płci, w tym transseksualizmu.

2 grudnia 2020 roku na „Codzienniku Feministycznym” zamieszczono komentarz do wywiadu dziennikarki Beaty Lubeckiej, przeprowadzonego z Michałem Szutowiczem który kreował się na aktywistę mniejszości LGBT, przypisując sobie zależnie od okoliczności tożsamość kobiety, lub tzw. „niebinarną”. Jego znajomi, jak i liczne grono osób z mniejszości LGBT domagało się poszanowania dla niego, jako „kobiety”, atakując te osoby które z rezerwą podchodziły do chłopaka, m.in. podkreślając że nie przekonuje ich jego przedstawianie się jako „kobieta transpłciowa”, a określenie „osoba niebinarna” jest tylko kreacją kulturową, jaką to aktywiści mniejszości LGBT usilnie starają się traktować w kategorii tożsamości płciowej, jaka powinna być równa płci żeńskiej lub męskiej. Za transfobiczne uznaje się opisywanie Szutowicza jako chłopaka i używania jego imienia Michał.[10] Wywiązała się długa dyskusja, w której niektóre osoby wymądrzały się na temat tego, kim jest lub nie jest Szutowicz, czym jest „osoba trans” – jako że za taką był uznawany, jak „zmienia się płeć” – przypisywano mu status transkobiety. Sięgając po latach do tekstu na stronie „Codziennika Feministycznego”, nie zetniemy się już z wieloma komentarzami, które liczne osoby pozostawiły tam – zostały usunięte, gównie te, które podważały status płciowy Szutowicza, a także te, które rzeczowo przedstawiały problematykę transseksualizmu. Przed laty wykonałam zrzuty ekranu kilku wypowiedzi, i zachowały się one w moim archiwum.

 

Widok strony z dnia 8.03.2023 roku dostępny pod linkiem[11] zamieszczonym w przypisie na dole strony.

 

Kate Rogalska

News flash! Nie każdego stać na operację zmiany płci. Nie każdemu pozwala na to zdrowie. Nie każdy może brać hormony. Nie każdy CHCE się operować czy brać hormony. Każdy też w inny sposób wyraża swoją płeć. I nikt nie musi się z tego spowiadać.

(…)

 

Agnieszka Dobrek

Kate Rogalska dokładnie. Takie operacje to nie kosmetyka nosa czy uszu to olbrzymie wyzwanie. Dużo osób jak odnajduje się w końcu w szczęśliwym zwiazku to z czasem nawet przestaje myśleć na temat operacji. Natomiast prawne sprawy powinny być szybko załatwiane i tyle... a reszta to […] Najmniej kosztuje wpisanie do dowodu imienia, które sobie życzy dorosła Osoba. Sąd też nie powinien akurat z taką sprawą mieć problem (?) w XXI - " jakie imię wpisać w dowod(?). Oczywiście jak Osoba prosi raz o zmianę a nie co kilka lat. Realia są jakie są, kazdy wie... Widząc/ słysząc podobne wywiady(???), znając różne sytuacje/wyroki naszych sądów(???) . Ciężko walczyć o swoje prawa w tym kraju. Sprawiedliwości też lepiej nie szukać w sądzie ( od wielu już lat) przede wszystkim dla własnego zdrowia psychicznego i własnej " kieszeni" Przykre to wszystko […]

(…)

 

Kate Rogalska

Zofia Holeczek Hmmm zawsze myślałam, że korekta jest od poprawy czegoś. Ale dzięki, bo teraz jestem zaintrygowana. Poczytam o temacie

 

Komentarz: Brak komentarza… Bo ile można.

 

 

Zrzut ekranu – aktualnie tak wygląda dyskusja (obok i poniżej)

 

 

Poniżej zrzut ekranu wpisów jakie wykonałam 5-6 dni po wymianie zdań zainteresowanych tematem użytkowniczek. Jak widać, po wpisie użytkowniczki „Zofia Holeczek” zareagowała m.in. „Alicja Alvena” – której obszerne uwagi zostały wykasowane.

 

Zrzut ekranu – usunięte wypowiedzi

 




 

 

Inne przykłady wymądrzających się, atakujących osoby transseksualne – skorzystałam z przykładów prezentowanych na blogu tsarts.blogstop:

 

 

Strona „Queer.pl” na Facebooku

 


 

 

Konto „Maja Heban” na Twitterze (26.03.2021)

 



 

Strona „Grupa Stonewall” na Facebooku

 


 

„Krytyka polityczna” z dnia 23.01.2021

- wypowiada się Maja Heban

 


 

Wikipedia, uwagi do hasła Transseksualizm



 


 

 

 

 

Badaczki i badacze „gender studies” – temat zaledwie liźnięty, jako że wymaga osobnego opracowania.  Krótko odniosę się do kilku osób ze względu na ścisłe powiązanie ich z aktywistami „Crossdressingowo – Trans-Fuzyjnymi”, przy czym jedna z osób, sama należy do grona aktywistów wywodzących się z tych portali internetowych.

 

Na początek krótko:

 

„Transpłciowość w Polsce. Wytwarzanie kategorii”,[12] Maria Dębińska” 2020.

 

W przypadku przedmiotu moich badań, tzn. kategorii transpłciowości w Polsce, oprócz społecznej mapy grup i sytuacji, w których współcześnie tworzy się i uprawomocnia transpłciowość jako kategorię tożsamościową, szcze-gólnie istotna wydaje się jej historia i to, w jaki sposób praktyki wypracowane z pomocą kategoryzacji przyjmowanych w latach 80. i 90. XX wieku wpływają na sytuację osób transpłciowych dzisiaj, stanowiąc dla nich punkt odniesienia albo przedmiot działań politycznych.

(…) w połowie lat 90. powstają pierwsze czaty w Internecie, w 2001 zostaje założo-ne forum transseksualizm.pl, ale kluczowe znaczenie ma działający od 2004 roku crossdressing.pl; mapa przedstawia też warszawskie kluby Manekin a po-tem Rasko, w których odbywały się pierwsze spotkania towarzyskie osób transpłciowych; w 2008 roku powołana zostaje do istnienia Fundacja Trans- -Fuzja podejmująca działania edukacyjne, terapeutyczne i polityczne prowadzone w całej Polsce, a w kolejnych latach powstaje wiele nowych, formalnych i nieformalnych organizacji osób transpłciowych we wszystkich większych miastach w Polsce.

Książka oparta jest na materiale źródłowym, na który składa się 36 półstrukturyzowanych wywiadów biograficznych przeprowadzonych w latach 2010–2013 z osobami transpłciowymi (w większości związanymi z portalem crossdressing.pl albo Fundacją Trans-Fuzja) oraz rozmowy z seksuologami i seksuolożkami zajmującymi się diagnozą, terapią transseksualizmu i pomocą osobom transpłciowym; polska literatura seksuologiczna i prawnicza poświęcona problematyce transpłciowości, akta sądowe 35 spraw o ustalenie płci, które rozpatrywane były w latach 1995–2011 przez Sąd Okręgowy w Warszawie, rozmowy z osobami zaangażowanymi w reformę procedury uzgodnienia płci, uzupełnione o wybrane narracje medialne oraz nieformalne rozmowy i obserwacje podczas różnego rodzaju spotkań organizowanych przez Funda-cję Trans-Fuzja w Warszawie.Badania rozpoczęłam od przeprowadzenia półstrukturyzowanych wywiadów biograficznych z osob

 

Komentarz do fragmentu zamieszczonego poniżej: M. Dębińska zainteresowana jest co do zasady opowiadaniem na temat „transpłciowości”, nie zaś o osobach transseksualnych, stąd w jej narracji – nie dotyczy to tylko cytowanego opracowania – transseksualizm włącza w struktury sztucznego pojęcia „transpłciowość”, eliminując odrębność zjawisk do których się odnosi. Pisanie i owe odnoszenie się nie tylko do transseksualnych osób, automatycznie podważa sens jej wywodów, a jej opracowania tracą status naukowych dla mnie – choć oczywiście uznawane są za takie przez środowisko uczelni z którymi jest związana. Nie bez powodu należy do grona osób które próbując odnieść się do transseksualizmu, stawiają na kontakt z aktywistami „Trans-Fuzyjnymi”, i ich znajomymi – opiera swoje „badania” na jednym źródle, co powoduje że jej teksty są nasiąknięte przekazem określonej ideologii, która jest zbieżna z ideologią aktywistów „Crossdressingowo - Trans-Fuzyjnych”. Wyjątkowo wnosi do swoich prac opinie które nie odzwierciedlają jej własnych poglądów na temat który próbuje opisywać, tym sposobem te nie liczne uwagi, pokazują że można o pewnych sprawach pisać inaczej.

 

Instrumentalizacja transpłciowych doświadczeń i wizerunków spotkała się z krytyką ze strony transseksualnych badaczek i badaczy społecznych, które postawiły feministycznym i queerowym sposobom użycia transpłciowości zarzut zawłaszczania doświadczeń i dążeń osób transpłciowych na potrzeby konstruowania teorii nieprzyczyniających się do zrozumienia realnych warunków ich życia; wymazywania transseksualności bądź tworzenia hierarchii transpłciowych tożsamości, w której osoby transseksualne są najniżej, bo przypisuje im się reprodukcję normatywnych form upłciowienia (…).[13]

 

 

Uwaga:

Poniżej liczba (łącznie 43) i status osób,[14] z którymi M. Dębińska prowadziła wywiad na rzecz opracowania w którym prezentowała swoje opinie na temat: „Transpłciowość w Polsce. Wytwarzanie kategorii”. Jak widać, łączenie „wszystkiego z wszystkim” daje wyniki które bardzo odpowiadają podobnym do Dębińskiej „badaczkom”.

 

19 określające się jako transseksualne

8 przedstawiający się jako transwestyci

2 przedstwiające się jako transpłciowe kobiety

1 przedstawiający się jako kobiecy mężczyzna

2 członkini fundacji

3 seksuolog/seksuolożka

2 prawniczka

5 przedstawiające się jako androgeniczne – czyli cisseksualne

1 osoba z transseksualną przeszłością(?)

 

To przemoc wobec osób transseksualnych – taka forma opisywania ich, przez usytuowanie obok transwestytów.

 

 

 

 

W 2013 roku ukazała się książka „Transpłciowość – androgynia. Studia o przekraczaniu płci”,[15] oczywiście(!), wydana przez jeden z uniwersytetów… Sposób finansowania tego typu opracowań, wymaga komentarza, ale i w tym przypadku, jest to temat na osobne opracowanie. Wskażę tylko, że książka jest jedną z wielu które treścią narzucają się z opinią na temat płci, o której piszące i piszący starają się coś „nowego” opowiedzieć – w tym przypadku podzielając (co nie jest zaskoczeniem) poglądy na płeć aktywistów „Crossdressingowo – Trans-Fuzyjnych” i ich znajomych.

Pozycja jest zbiorem krótkich artykułów, i prezentuje opinie m.in. aktywistów, do których odnoszę swoje opracowanie. Mamy więc do czynienia z tekstem Grodzkiej, Podobińskiej i Dynarskiego, czyli czołówki najbardziej płodnych, odnośnie pisania na temat który z różnych względów mocno ich obchodzi. Innymi osobami które w jakiś sposób były z nimi związane, są wspomniana wyżej Dębińska, czy w końcu Radosław Kryszk, który pod pseudonimem „Kinga” Kryszk wziął udział w wyborach „Miss Trans” (edycja z roku 2012), organizowanych przecież przez „Trans-Fuzję”. Oprócz nich, swoje teksty zaprezentowały inne osoby, ale nie licząc dwójki, nie będę się do nich odnosić.

 

Katarzyna Bojarska i Katarzyna Dułak w swoim tekście „Specjaliści zawodów pomocowych wobec ludzkiej różnorodności płciowej” natychmiast naprowadzają na to, co poruszą, okazuje się po prostu że odkryły wiele płci… Bo czym że jest „różnorodność płciowa”? Według autorek człowiek dzieli się na mnóstwo płci, niezliczoną ich ilość, nawet nie próbują jej oszacować, po prostu rzucają hasłem które ma świadczyć o tym, że każda kreacja, z jaką wyjdzie człowiek, jest dowodem na to że jest innej płci, innej wobec… Tutaj trzeba przystanąć, i zadać pytanie Bojarskiej i Dułak, do czego faktycznie się odnoszą, jako że treść ich artykułu jest aż nazbyt bałamutna, i faktycznie nie można z niej wyczytać tego, co same forsują. Tak czy owak, z ich tekstu wynika, że nie ma ograniczeń w wyznaczaniu płci. Przykładowo biologia jest kiepskim jej wyznacznikiem, o wiele lepszym jest własne przekonanie o sobie, gdzie status płci budujemy w oparciu o to, co na siebie np. włożymy – ułatwia nam uchodzić za drugą płeć, czy inną, fakt różnicowania o kulturwe nawyki, które zneutralizowane, przestałyby być wykorzystywane do kształtowania obrazu płci. Autorki otwarcie głoszą, że pomiędzy biologią a kulturą nie ma różnic. Taką tezę stawiają, mieszanie pojęć, nie przyczynia się do przekazania jakiejkolwiek wartościowej treści. Na wymieszaniu pojęć, autorki budują po prostu jakaś teorię. Wniosków z tego wyciągnąć sensownych nie można. Paradoksalnie, poniżają osoby które nie są interseskaulne, czy też transseksualne, okraszając je mianem konformistów płciowych. Jako że cisseksualność prezentowana jest jako niepoważna, i za istotne uważają podważyć jej znaczenie – przy tym odnosząc się do analizy statusu innych, nie do własnego stanu. Według ich teorii – a przy tym zaznaczam że być może nie są świadome tego co kreują – występowanie w roli osoby z chorym ciałem, jest czymś lepszym, wznioślejszym.

Zetkniemy się w artykule z patologicznym postrzeganiem osób transseksualnych, gdzie prezentuje się je jako te, które dokonują leczenia ciała ze względu na oczekiwania wobec nich ze strony społeczeństwa. To kolejne postrzeganie transseksualizmu jako – ostatnio bardzo modne, stanu który moderuje tajemnicza sekta lekarsko-sądowo-heteroseksualno-binarno-cisseksualna, wobec której osoby transseksualne są uległe, spełniając ich życzenie, aby upodobnili się do „nienormalnej” normy – zdrowej cisseksualnej osoby. Podmiotowość transseksualnej kobiety i mężczyzny nie jest istotna, w ogóle za podejrzane uchodzi traktowanie ich poważnie. Chęć pozyskania „zdrowego ciała”, jak już zauważyłam, to konformizm, transseksualiści powinni zadowolić się stanem w jakim występują, na podobieństwo „nonkonformistycznych” transwestytów, czy innych kreatorów „płciowości”, którzy nie pożądają występowania „non stop” w postaci płci żeńskiej. Stąd i odebrać powinno się ich jako wartościowszych, gdyż „nie kombinują”, nie poddają się wymogom jakie stawia wobec nich opcja lekarsko-sądowo-heteroseksualno-binarno-cisseksualna.

Może powinnam postawić wyłącznie na cytowanie absurdalnych tez, pozostawiając dzieło autorek bez komentarza? Bo jak zauważyłam, nie jest to miejsce, aby szeroko odnosić się do działalności „badaczek i badaczy” „gender studies”, jacy to biologię uznali jakiś czas temu za nudną, jakiej to trzeba przeciwstawić coś nowego, nie ważne jak bardzo w swej wymowie absurdalnego. I na tym budować „nowe”, jakie to ma podważyć dotychczasowe ustalenia, naturę traktując jako głupią i nieistotną.

 

(…) w dalszej kolejności system społeczno-medyczno-prawny nagradza (dostępem do procedur medycznych i korekty płci metrykalnej) tych spośród ludzi interseksualnych i transseksualnych, których płeć lub tożsamość płciowa wyrażała się początkowo w sposób podważający co prawda tradycyjne założenia o jedności wszystkich aspektów płci, lecz którzy zgodzili się zmodyfikować swoje ciało, (…). Przy tym najwyższy status w hierarchii osób transpłciowych i interseksualnych mają transseksualne osoby tzw. „pooperacyjne”, które przez poddanie się operacji chirurgicznej tym samym ponad wszelką wątpliwość udowodniły gotowość do wpasowania się w tradycyjny model płci.[16]

 

Komentarz: Rzuca się w oczy wyodrębnianie interseksualizmu, co nosi znamiona poważnego traktowania i jednocześnie spłycanie statusu transseksualnego przez lokowanie go w ramy wykreowanego sztucznie statusu „transpłciowości”, w którym to występują np. transwestyci. Gdy występuje potrzeba podkreślenia że dana osoba „transpłciowa” koryguje płeć, dochodzi do uściślenia i sięgania po transseksualizm – a można było to uczynić od razu. Konsekwencje powrotu do czasów przed Hirschweldem i Benjaminiem, nie przemawiają do ideologów genderu, badaczki i badacze „gender studies” żyją w alternatywnej rzeczywistości, z jakiegoś względu przekonani, że za ich poczynaniami stoi logika.

Teza o nagradzaniu „konformistów płciowych” dostępem do określonych procedur medyczno-prawnych brzmi zabawnie dla kogoś, kto nie posiada odpowiednich funduszy. Autorki lekceważą kwestię statusu leczniczego uznawalności transseksualizmu na określonych zasadach. A po za tym, nie rozumieją że system pozwala funkcjonować ze zmienioną prawną tożsamością płciową osobom które niczego „ze sobą nie robią”, aby upodobnić się do płci, którą – jak twierdzą, odczuwają. Duża część osób po otrzymaniu medycznego statusu transseksualnego i zmianie prawnej płci, ze względu na brak pieniędzy, żyje na takich samych zasadach, jak dotychczas, choć wiąże się to najczęściej z niemożnością zatrudnienia się – funkcjonują jakoś, wegetując.

 

Osoba transpłciowa, jeżeli pragnie poddać się procedurom medycznym lub prawnym, musi pogodzić się z tym, że niezagrażające zdrowiu i nieszkodliwe w swojej naturze, jednostronne wypowiedzenie przez nią narzuconej z góry umowy społecznej określającej wymagania roli płciowej zostanie potraktowane przez medycynę, prawo i otoczenie społeczne jako przejaw choroby psychicznej.

Co ważne, część populacji trancpłciowej zdaje się bez protestu przejmować i uwewnętrzniać medyczne przekonanie o oczywistości tego systemu hierarchii płciowej i podzielać pogląd o tym, że najbardziej „prestiżową” formą transpłciowości jest transseksualność, podczas  gdy crossdresserzy i crossdresserki są ludźmi pod względem płciowym drugiej, a transfetyszyci – najgorszej kategorii. (…) Tę tendencję można też wyczytać (bardziej lub mniej między wierszami) w niektórych samopomocowych materiałach informacyjnych i na stronach internetowych redagowanych (często w oparciu o esencjalistyczną literaturę medyczną, psychiatryczną lub seksuologiczną) prezez jedne osoby transpłciowe dla innych osób transpłciowych. (…) W miejsce potrzebnego wielu ludziom transpłciowym wewnątrzgrupowego wsparcia i solidarności takie podejście może generować wewnątrzpopulacyjną opresję, presję na konfrontację płciową i – wśród niektórych osób – wzmacniać i tak już doświadczane poczucie wykluczenia.[17]

 

Komentarz: W dalszym ciągu posługują się pojęciem „transpłciowość” nakierowując na proces korekty płci, miast uściślić że chodzi po prostu o osoby transseksualne, jednocześnie takie postawienie sprawy powoduje, że ktoś może pomyśleć że również transwestyci są kobietami i korygują płeć. Nielogiczności w takim formułowaniu przekazu, byle na siłę użyć modnego słowa „transpłciowość”, nie tylko Bojarska i Dułak nie rozpoznają, w wyniku zafiksowania na określonym postrzeganiu mniejszości, którą próbują opisać.

Płeć autorki sprowadzają do roli płciowej, jakoby była ona wyborem, ściślej to w zasadzie pierwsze zdanie jest tworem które nie daje się odczytać, odnośnie zamiarów jakie podjęły aby coś przekazać.

Pozostały fragment, jaki cytuje powyżej, jest czystą propagandą, która gardzi osobami transseksualnymi, w potrzebie pochylenia się nad kreującymi płeć kulturową, czyli np. transwestytami. Pogardliwie lekceważą stan zdrowia osób transseksualnych, które chcą się wyleczyć i pozyskać to, co one same posiadają z samego faktu urodzenia się. Uznają więc że potrzeby osób transseksualnych są wydumane, poprzez porównywanie ich do transwestytów, zadawalających się ucharakteryzowaniem na podobieństwo kobiet. Cały czas przy tym szafowanie pojęciem „transpłciowość”, w którą wpisano nie mające niczego wspólnego ze sobą zjawiska, każe im budować zdania jakie po prostu szokują swoją wymową – jakiż to jest sens negatywnie wyrażać się o osobach transseksualnych, które mają specyficzne problemy, przymierzając do nich transwestytów i crossdresserów? Czy dyskusja o biustonoszach uznana zostanie za wartościową jeśli nie uwzględnimy w niej potrzeby i opinie mężczyzn? Uwzględniając w dyskusji fakt, że piersiami obdarowane są kobiety, i to z tego względu dyskusja prowadzona jest o biustonoszach, nie jest oderwana od faktu występowania ich właśnie u płci żeńskiej. Mężczyźni w tej dyskusji są zbyteczni. Jak zbyteczne jest wprowadzanie do dyskusji o korekcie płci która dotyczy wyłącznie osób transseksualnych, transwestytów. Jeśli wprowadza się ich do niej, to wynika to wyłącznie z zapotrzebowania na to, ze strony genderowych ideologów, którzy forsują pogląd o istotności poczucia płci na innej zasadzie jak odczuwają ją osoby cisseksualne i transseksualne. W tej propagandzie, gender osiągnął status płci, przy czym biologia nie ma tu znaczenia, a wręcz w ostentacyjny sposób jest zwalczana. W tej sytuacji choroba ciała osób transseksualnych, wymóg udowodnienia że się go nienawidzi – nie bez powodu traktowane są jako anachronizm. Podporządkowana osobom transseksualnym procedura uznawania płci, jest niekorzystną dla transwestytów, stąd traktuje się ją jako dyskryminującą.

Czy warto zadać sobie pytanie, dlaczego nie mamy wyrazić zgody na to aby transwestyta mógł uzyskać prawną zgodę na uchodzenie za kobietę, skoro jest mężczyzną – autorski nie mają wątpliwości, że m.in. wspomniani, powinni mieć prawo uchodzić za kogo tylko chcą...

Pisanie o potrzebie wewnątrzśrodowiskowego wsparcia jakiejś wyimaginowanej wspólnoty „transpłciowców”, poświadcza o niezrozumieniu tematu, który próbują opisać, jednocześnie kolejny raz pogardzając osobami transseksualnymi, oczekując że uznawać się będą za równych i równe transwestytom, gdzie łączyć by miały ich te same problemy i potrzeby. To myślenie idealnie wpisuje się w wizje „Crossdressingowo - Trans-Fuzyjnych” ideologów.

 

 

 

Wiktor Dynarski – „Wszyscy jesteśmy hetero. Homonormatywności lęk przed transpłciowością”

 

Tekst podobnie jak powyższy Katarzyna Bojarskiej, i Katarzyny Dułak, bazuje na fałszywych przesłankach, stąd wynikają nietrafione wnioski.

 

Dynarski, który (która) oszukuje co do swojej tożsamości, co przyznaje, uznając się za osobę „pomiędzy płciami”, stawiając na kulturową kreację płci, zadowolony/a z faktu że posiada żeńskie genitalia – stawia w tekście tezę, że biologia nie jest istotna przy kategoryzowaniu płci, jak też podczas określania swojej psychoseksualnej orientacji seksualnej. Wyśmiewa ową biologiczną kategorię i orientację psychoseksualną. W końcu od dawna jest w kontrze do nich, propagując swój pogląd na ten temat, jaki to tożsamy jest z tym, co sądzi o sobie. Przedstawia się jako nosiciel wiedzy innym niedostępnej – niestety uniwersytety akceptują jego nienaukowe wywody. Jako aktywista dąży do tego aby myśli przelane na papier, zmaterializowały się w formie książki, lub też pdf. Pracuje nad stworzeniem przewagi nad tymi których wyśmiewa propagując swoją wizję płci i orientacji – występuje w gronie, przeciw któremu obecnie nikt nie występuje z kontrą. Sukces w propagowaniu opinii opiera się na prostej zasadzie: Słychać tych, którzy krzyczą, głosu nie mają ci, których nie słychać. Kłamstwo powtórzone tysiąc razy, staje się prawdą.

Absurdalność wywodów i sposób w jaki przedstawia je, odnosząc się przy tym do pewnych zdarzeń, łącznie wpisują się idealnie w to co propaguje towarzystwo „Crossdressingowo – Trans-Fuzyjne”, z którego się wywodzi.

 

Od str. 149-tej, porusza sprawę podejścia różnych osób, w ogóle grup społecznych, do tzw. ślubu „dwóch kobiet”, „dwóch lesbijek” z 2010 roku, do którego odniosłam się już wcześniej. Dynarski wszelkimi sposobami tłumaczy go jako faktyczny ślub dwóch kobiet, przy tym lesbijek. Jest zdania że biologiczny mężczyzny, ma prawo uznawać się za kobietę i za taką być odbieranym. W dodatku traktowanym jako… lesbijka. Podobnie jest z cisseksualną kobietą (Greta Parobczyk), którą przypisuje status lesbijki z samego faktu wiązania się z kobietą, w tym przypadku „kobietą”, w sytuacji gdy związana jest z mężczyzną, stąd jej psychoseksualna orientacja jest biseksualna. Nie zgadza się z innymi, które i którzy ślub odbierają jako heteroseksualny, czyli mężczyzny z kobietą, podkreślając że nie miałby miejsca, gdyby faktycznie chciały go wziąć osoby prezentujący prawnie tą samą płeć. Co oznacza że biorący ślub mężczyzna, także wobec prawa był mężczyzną. Dynarski całkowicie lekceważy to co faktyczne, namacalne, lekceważy płeć, gender, orientację seksualną, uznając że liczy się wyłącznie „poczucie czegoś” .

 

Absurdy aktywisty/aktywistki:

 

W przestrzeni pozbawionej tradycyjnych wyobrażeń o płci (a taką wydaje się właśnie transpłciowość), w której ani genitalia, ani tak naprawdę żadna cecha cielesna nie mają wpływu na płeć, autoidentyfikacja staje się jedynym aktem stwarzającym „płeć”. (…) Płciowość jest stwarzana przez samookreślenie się (lub jego brak), nawet jeśli ma miejsce jedynie w obszarze niedostępnym dla innych, tj. świadomości. [18]

(…)

 

Lekceważąc płeć, a więc również transseksualizm, lekceważy i ośmiesza kobiecy homoseksualizm.

 

Po wydarzeniu (…) w cispłciowym lesbijskim środowisku zawrzało.[19]

 

Uwaga: Szansa że lesbijki sięgnęły po książkę, której fragmenty tutaj cytuję, jest praktycznie równa zeru, więc nie dowiedzą się w jaki sposób się je przedstawia, i w jaki sposób przedstawia kwestię płci i orientacji niejaki/a Dynarski/a.

 

„W cispłciowym lesbijskim środowisku zawrzało” – zarzut?! Dynarski/a lesbijkom zarzuca że mają jakieś „ale” do ślubu mężczyzny z kobietą, który on i inni traktują jako… lesbijki! Czy on/ona sądzi że w środowisku transseksualnym nie zawrzało? Pewnie tak sądził, bo przecież osoby transseksualne uważa za przedstawicielki, przedstawicieli swojego środowiska, nie będąc transseksualnym, więcej, osoby te uważa za reprezentantki i reprezentantów środowiska transwestytycznego, jako że wciska oba w promowaną nie tylko przez niego „transpłciowość”. Czy nie jest bezczelnym zakładać że lesbijki nie mają podstaw uznać za lesbofobiczne sugerować im że powinny akceptować uznanie ślubu za lesbijki mężczyzny i kobiety? Książka w której ulokowany niedorzeczny tekst Dynarskiego/ej ukazała się po tym, jak „mężczyzna lesbijka” zapłodnił Gretę, która następnie urodziła chłopca…

Dalszy ciąg chamskich aktywistycznych „Crossdressingowo - Trans-Fuzyjnych” bredni, zasadnie byłoby nie cytować i nie komentować.

 

W stosunku do ceremonii Ani i Grety używa się tu określenia „ślubu pseudo-lesbijskiego”, podkreślając tym samym, że jedyna możliwość zawarcia związku lesbijskiego istnieje po stronie osób prawnie rozpoznanych jako kobiety. Olbrzymi nacisk kładzie się ponadto na fakt zadowolenia Ani z własnego ciała, definiując tym samym transpłciowość (a w zasadzie transseksualność) jako stan wymagający odczuwania zniechęcenia do wszelakich oznak fizyczności kojarzonej z płciowością. Autorka [odnosi się do komentarza zaczerpniętego z blogu „trzyczęściowygarnitur”] posługuje się pojęciami kojarzonymi z transpłciowością – tj. transseksualizmem i transwestytyzmem – jednak używa ich w celach wartościujących, traktując przy tym transwestytyzm jako formę „nieistotnych przebieranek”, w odróżnieniu od transseksualizmu – „realnego problemu”.[20]

 

Komentarz: W tych kilku zaledwie zdaniach, mieści się masa obraźliwych inwektyw skierowanych wobec osób transseksualnych i kobiet homoseksualnych. Dynarski/a nie potrafi wyzbyć się ideologicznego zacietrzewienia na umniejszaniu znaczenia tych, które i którzy nie traktują płci jako konstruktu społecznego. To zakłamywanie rzeczywistości jest dość podejrzane. Podobnie jak wcześniej cytowane Bojarska i Dułak, również i on/ona sugeruje że osoby transseksualne spełniają czyjeś życzenia, gdy decydują się na zmiany fizyczne, czyli ponownie chodzi o przypodobanie się heteronormatywnej normie. To forma wyśmiewania heteroseksualizmu, nie dziwi u niego/jej jako że jest homoseksualny – uwzględniając jego/jej prezentowanie się jako mężczyzna. Wszelkie zarzuty wobec cisseksualizmu, transseksualizmu i heteroseksualizmu to wypadkowa jego/jej odbierania siebie i przedstawiania się innym – jako „międzypłciowiec”, z formalnym rozpoznaniem medycznym transseksualizmu, na które zgodził/a się kiedyś, gdyż system nie oferował innej opcji, dla pozyskania prawnego statusu mężczyzny, na jakim mu/jej zależało, jak również początkowo dostępie do hormonów i szansy pozbycia się piersi. Nie jest więc transseksualny/a, nie jest seksualnie zainteresowany/a kobietami – jest więc przeciw temu, co go/jej nie dotyczy. Zafiksowanie na wyznawanym światopoglądzie zaślepia go/ją do tego stopnia, że logika przegrywa z kreacją świata bez podstaw aby uznać ją za wartościową.

 

Wypowiedzi krytykujące pierwszy jawnie nieheteronormatywny ślub są w większosci zasadzone na homoseksualności rozumianej przede wszystkim jako odczuwanie popędu płciowego w kierunku osób o identycznych zewnętrznych narządach płciowych. Tymczasem wydaje się, że popularnie rozumiana homoseksualność jest raczej ukierunkowaniem seksualności na osoby reprezentujące swoimi cechami pewien obraz kojarzony z jedną z wielu możliwych reprezentacji męskości bądź kobiecości (w zależności od identyfikacji podmiotu sprawczego pożądania) – co w zasadzie sprowadzić można do poziomu gender expression.[21]

 

Komentarz: Nie warto odnosić się do cytatu, są pewne granice śmieszności. Mężczyzna który brał ślub z kobietą, nie był kobietą która „tylko” miała inne jak żeńskie genitalia! Mężczyzna ten, był mężczyzną w dosłownym tego słowu znaczeniu, i takim pozostaje do dnia dzisiejszego!

Co jest takiego nieheteroseksualnego w ślubie mężczyzny i kobiety?

 

Dynarski/a tak bardzo uwzględnia opinie które mają uzasadniać jego pomysły na równe kwestie, że na krótkiej liście bibliograficznej umieszcza tekst… „Rzeczkowskiego”, czyli wspominanego przeze mnie już człowieka, który mocno zafiksowany na uznawaniu siebie za transmężczyznę, po kilku latach zmienił opinię o sobie, wracając do występowania w takiej wersji, w jakiej przyszła na świat. „Autorytet” który uwzględnia, który w tym czasie, czyli w 2013 roku jeszcze występował jako transmężczyzna, równie płodny, że wytwarza „Interseksualizm – bardzo krótkie wprowadzenie”, o jakim Dynarski/a wspomina, kierując (link) do portalu… „Trans-Fuzja”. Czyli – sami swoi, wszystko zostaje w rodzinie.

 



[1] http://transpomoc.pl/viewtopic.php?t=2375 [29.01.2023]

[2] http://transpomoc.pl/viewtopic.php?t=961 [29.01.2023]

[3] http://transpomoc.pl/viewtopic.php?t=2120 [29.01.2023]

[4] http://transpomoc.pl/viewtopic.php?t=636 [29.01.2023]

[5] „Czy potrzebujesz dysforii by żyć jak chcesz? Przeprosiny”, http://transpomoc.pl/viewtopic.php?p=146191 [27.01.2023]

[6] https://tranzycja.pl/publikacje/tranzycja-w-xx-wieku/ [29.01.2023]

[7] https://tranzycja.pl/

[8] angrytrans.net, https://www.angrytrans.net/s%C5%82owniczek [2.02.2023]

[9] https://www.angrytrans.net/strona-g%C5%82%C3%B3wna [2.02.2023]

[10] Artykuł na stronie wyborcza.pl wskazuje, że dowolność w określaniu się tego typu osób, to nic nowego… https://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/7,54420,26204578,przed-aresztowaniem-poprosila-o-biblie-kim-jest-slynna-margot.html [25.01.2023]

[11] https://www.facebook.com/page/208010309346425/search/?q=kate%20rogalska%20ot%C3%B3%C5%BC%20to [25.01.2023]

[12] Maria Dębińska, 2020, s. 23-24, https://www.academia.edu/45648461/Transp%C5%82ciowo%C5%9B%C4%87_w_Polsce_Wytwarzanie_kategorii [7.01.2023]

[13] Tamże, s. 67

[14] Tamże, s. 262-263

[15] Książka powstała pod red. Anny Kłonkowskiej, która odnajduje się w pisaniu o płci, w tym transseksualizmie na podobieństwo aktywisty Dynarskiego, patrz przykładowo także: „Cieszcie się, że jesteście chorzy”: Medyczna percepcja transpłciowości i jej wpływ na autopercepcję osób transpłciowych w Polsce”, 2020, w j. angielskim.

http://www.qualitativesociologyreview.org/PL/Volume49/PSJ_16_1.pdf [18.01.2023]

[16] „Transpłciowość – androgynia. Studia o przekraczaniu płci”, red. A. Kłoskowska, 2013, s. 41

[17] Tamże.

[18] „Transpłciowość – androgynia. Studia o przekraczaniu płci”, red. A. Kłoskowska, 2013, s. 150-151

[19] Tamże.

[20] Tamże, s. 152

[21] Tamże. s. 153

1 komentarz:

  1. Strona tranzycja.pl zadebiutowała w marcu a nie kwietniu 2021, ponadto Nina nie jest osobą założycielską - dołączyła do zespołu po kilku miesiącach jego działania, projekt został założony przez kogoś zupełnie innego.

    OdpowiedzUsuń