Odnosząc się do okresu sprzed dziesięcioleci, okazuje się że w Polsce potrafiono uwzględnić potrzeby osób, które zaczęto opisywać jako transseksualne. Tym sposobem wyróżniało to nasz kraj pozytywnie na tle innych, w tym zachodnich. Choć ustawodawca nie zajął się tym tematem – i jest tak do dzisiaj, sądy wzięły na siebie potrzebę rozstrzygnięcia problemów społecznych i prawnych osób, jakie lekarze zdecydowali leczyć w kierunku korygowania ich płci. Dzisiaj niestety brak ustawy odnoszącej się do kwestii ustalenia płci i korygowania jej i tym sposobem Polska pozostała w tyle za innymi państwami, jakie postanowiły przestać lekceważyć potrzeby osób transseksualnych.
Prawdopodobnie pierwszy raz uwzględniono konieczność zmiany
oznaczenia płci u osoby transseksualnej przez Sąd w Warszawie w 1964 roku. I
odnosiło się to do transkobiety. Nastąpiło to po apelacji tej osoby już po
operacji na genitaliach do wyroku z roku 1963, gdzie nawet uznano ją za
bezpłciową, choć jednocześnie transwestytę. W roku 1995 doszło do ostatecznego
uregulowania sposobu postępowań w temacie ustalenia płci osób transseksualnych
przez Sąd Najwyższy. Aktualnie zmiana oznaczenia płci następuje po
uprawomocnieniu się wyroku wydanego przez Sąd Okręgowy, wydawanego wskutek
powództwa osoby transseksualnej w procesie przeciwko rodzicom (lub w
zastępstwie opiekunom prawnym lub kuratorce/owi). W akcie urodzenia ustaloną
nową płeć wpisuje się w postaci wzmianki dodatkowej. W odpisie skróconego aktu
urodzenia taka wzmianka nie widnieje.
Tak jak w innych krajach, liczbę osób transseksualnych w
Polsce szacuje się w oparciu o niepełne dane, które pochodzą z różnych źródeł.
Tymi źródłami mogą być: Kartoteki pacjentki/pacjenta prowadzone przez tzw.
lekarzy prowadzących mających prywatne praktyki, lub w oparciu o dane z
placówek medycznych w których pracują. Przy okazji warto wskazać że samych
lekarzy którzy zajmują się transseksualizmem i mają jakieś względne pojęcie o
nim jest niewielu. Kolejnym źródłem są szpitale i kliniki w których dokonano
różnych operacji powiązanych z korektą płci. Bierze się też pod uwagę
statystyki jakie próbowały przeprowadzić osoby piszące książki, czy np. prace
magisterskie w oparciu o przeprowadzane przez nie ankiety, które są akurat
najmniej wiarygodne.
Tym sposobem można przyjąć że w Polsce występuje ok. 3000 do
5000 osób transseksualnych czy takich które za takie się uznają. Z czego ok.
30% to transkobiety i ok. 70% to transmężczyźni (choć te proporcje na korzyść
transmężczyzn, powoli się zacierają). Istotne będzie uwzględnić w tej
statystyce jedną istotną kwestię: deklarowanie się jako osoba transseksualna
nie przekłada się na to, że dana osoba nią jest. Gdyby zweryfikować dane
odnoszące się do osób deklarujących się, za czym stoją różne przesłanki, jak nieszczerość,
próba ugrania czegoś, czy chęć uniknięcia posądzenia o transwestytyzm, okazać
się może że rzeczowo podchodzących do siebie osób transseksualnych nie jest
więcej jak ok. 2000.
Ukazały się 2 opracowania które starały się zweryfikować w
oparciu o statystyki postępowań sądowych liczbę osób transseksualnych w
odniesieniu do pewnego okresu. Chodziło o te osoby które podjęły się korekty
płci a nie pozostały na etapie deklarowania się.
Elżbieta Holewińska-Łapińska dokonała analizy orzecznictwa
za lata 1991-2008 odnosząc się do spraw prowadzonych o uznanie płci (co w
Polsce dokonuje się w oparciu o art. 189 k.p.c). Ze wskazaniem na uzasadnienie
wyroku Sądu Najwyższego z 1991roku. Z poprawkami z roku 1995. W oparciu o
potrzeby Biura Studiów i Analiz Sądu Najwyższego. W wyniku tej analizy, okazało
się że w tym okresie odbyło się 245 spraw o ustalenie płci osoby
transseksualnej. Przy czym jedna z tych osób ostatecznie powróciła do swojej
poprzedniej płci, wnosząc po 4 latach o ustalenie że jednak jest mężczyzną.
Jest to przyczynek do wskazania czym kończy się dla osoby transwestytycznej
przekonanie o byciu w obcym ciele. Osoba ta dokonała m.in. zabiegu wszczepienia
implantów piersi. Po czasie, gdy uznała że tą „kobietą” już być nie chce,
usunęła implanty i przed sądem prezentowała się jak typowy przedstawiciel
męskiej rodzaju. Deklarując że będąc w związku z kobietą, prowadzi także
aktywne życie seksualne jak mężczyzna. Można by zakładać – że prawnie zmienione
oznaczenie płci okazało się być przeszkodą w wymiarze społecznym i z tego
powodu zależało tej osobie na uzyskaniu na powrót dokumentów na mężczyznę,
niejako wskazując że „przebieranie się za kobietę” nawet jeśli doszło do
wykształcenia piersi ma się nijak do rzeczywistego odczuwania płci psychicznej
i tożsamości kobiecej.
W 181 przypadkach o ustalenie płci ubiegały się osoby typu
k/m, a w 64 przypadkach m/k. Przed rokiem 1991, osoby które mogły dążyć do
ustalenia płci, czyniły to w trybie postępowania nieprocesowego – tym sposobem
trudno o szacunki ile osób przed rokiem 1991, będąc transseksualne korygowały
płeć prawnie.
Drugie opracowanie skupiające się na próbie analizy akt
sądowych nie było już tak szczegółowe, ze względu na to że autorzy nie mieli
takich możliwości jak E. Holewińska-Łapińska, będąca
pracownicą Biura Analiz. Ale z ich badań wynika że w latach 2009 do marca 2013
toczyło się lub było zakończonych 164 sprawy o ustalenie płci.
Dane za lata 1991-2008 wskazują na
to że: 74% osób korygowało płeć na męską, a 26% osób na żeńską. W latach 2009-2012
64% osób na męską i 36% na żeńską.
Co daje nam łącznie za okres
1991-2012 (dane umożliwiające weryfikacje stanu faktycznego dla osób które
podjęły się korekty płci przynajmniej w wymiarze prawnej) 409 osób.
Jak widać jest to bardzo mała
liczba.
Doliczając te osoby które tutaj
nie ujęto, ale korygowały płeć prawnie, powiększą nam sumę o niewielki procent.
Przy czym od roku 1964 do końca lat 70-tych tylko u 5 osób dokonano prawnej
zmiany oznaczenia płci (informacja S. Dulko).
Za pionierów jeśli chodzi o
podejście do transseksualizmu w warunkach polskich, organizację pomocy tym
osobom – w dość szerokim rozumieniu, gdyż interweniowano nawet pisząc glosy
odnoszące się do orzeczeń sądowych, uznawani są K. Imieliński i S. Dulko
związani z Zakładem Seksuologii i Patologii Więzi Międzyludzkich w Warszawie,
gdzie działalność na rzecz osób transseksualnych rozpoczęła się na początku lat
80-tych.
Odnośnie operacji związanych z
wytworzeniem określonych narządów płciowych transkobiet, z wypowiedzi chirurga
z roku 2011 który przeprowadzał je w Gdańsku wynikało iż było ich do tego
okresu w tym miejscu 106. Nie więcej jak 10 osób operowało się w Tajlandii, a
do tego można doliczyć nieznaną ale pewnie zbliżoną liczbę osób które miały
operację w innych krajach. Przed zlokalizowaniem operacji na transkobietach w
Gdańsku (pierwsza w roku 1991) wykonywano je w Łodzi (ale było ich podobno
tylko 4), która zaczęła się specjalizować ostatecznie tylko na operacjach
transmężczyzn. Za pierwszą operację na transkobiecie (osoba ta była
prawdopodobnie artystą, wyemigrowała do Australii i tam zmarła) uznaje się tą,
która została wykonana w roku 1963 (19.01. przez dr. Aleksandra Wigurę, który w
zasadzie dużo ryzykował, biorąc pod uwagę to, że w tym czasie nie uznawano
procesu korekty płci i pozbawiania kogoś zdolności płodzenia – co jest karane) w
Warszawie. A przez kolejnych kilkanaście lat nie było drugiego takiego
przypadku. Druga znana operacja dotyczyła osoby która była malarzem, jej
historia także świetnie nadaje się na film, biorąc pod uwagę sposób w jaki
doprowadziła do tego że tą operację przeszła. Kolejnym chirurgiem który podjął
się operacji na transkobietach w Warszawie był prof. Tadeusz Krzeski. I tym
sposobem do 1983 roku, gdy te operacje zaczęto wykonywać w Łodzi, przeprowadzono
ich kilkanaście, wyłącznie na transkobietach. Pierwsza operacja na
transmężczyznie wykonana została w roku 1983 w Łodzi przez prof. Julie
Kruk-Jeromin. A do końca lat 80-tych wykonano ich ok. 150. Przy czym według
prasowych informacji do roku 2011 wykonano ich ok. 340 (dotyczy to nie licząc
wyjątków transmężczyzn).
Pierwszą transkobietą chirurga w
Gdańsku, była autorka wydanej w 1992 r. książki „Byłam mężczyzną” podpisana
jako Ada Strzelec (gdzie zresztą są zamieszczone zdjęcia na których ją przedstawiono,
a sam chirurg poprzez swoją wypowiedź sugeruje że przed podjęciem w klinice w
Gdańsku operacji na transkobietach, wykonano ich już w Polsce 83…). Z
informacji tam zawartych wynikało że nie była w pełni udana i szykowała się do
poprawek. Same poprawki jeśli chodzi o operacje bywają niestety dość częste.
Ada Strzelec "Byłam mężczyzną"
W społeczności osób transseksualnych uwidacznia się pewna
specyficzna kwestia, widoczna także w środowisku kobiet biologicznych lesbijek
i biseksualistek. Biologiczna kobieta (ostatecznie uznana za mężczyznę) o
poczuciu płci męskiej – ok. 2 do 3 razy częściej niż transkobieta była w
związku, a za partnerkę miała właśnie kobietę. W zasadzie związek taki był
traktowany jako heteroseksualny. Faktem jest jednak, że te partnerki miały
pełną świadomość że mają na co dzień do czynienia z osobami posiadającymi takie
samo ciało biologiczne jak one. Tym sposobem ciekawe staje się nastawienie
kobiet biologicznych do partnera transseksualnego dysponującego takim samym
ciałem, z przeszłością płci społecznej jaką sama reprezentuje, lub nawet
aktualnie nadal z taką występując z różnych względów. Stąd wykluwa się pytanie
– czy partnerka traktowała swój związek z osobą ostatecznie uznającą się za
mężczyznę i dążącą do korekty płci prawnej, następnie hormonalnej i chirurgicznej
za związek heteroseksualny, czy też bywało że jednak homoseksualny, czy w końcu
biseksualny? I jak kształtowały się losy tych związków w momencie, gdy zaczęła
być widoczna zmiana u osoby utożsamiającej się jako mężczyzna? Tak czy owak,
zdaje się że całkiem spory procent tych relacji ma/miał istotne powiązania z
relacjami homoseksualnymi na pewnym etapie związku. A ostatecznie
transmężczyzna dopiero po czasie w sposób zdecydowany mógł się zdeklarować jako
mężczyzna.
Takie przypadki mogły mieć miejsce pośród niektórych pań
zaglądających na portal Kobiety Kobietom.
Jeśli chodzi o historię transseksualizmu w Polsce:
Nieuzasadnione jest odnoszenie się do transseksualizmu z bezrefleksyjnym
powoływaniem na Fundację Trans-Fuzja, w obliczu dość niepoważnego podejścia do
szeroko rozumianej transpłciowości – promowanej tam, na której tle
transseksualizm traktuje się z przymrużeniem oka na rzecz uznania „kobiecości”
transwestytów (!). Szczególnie w sytuacji gdy to portal transseksualizm.pl jest
w Polsce od 2001 roku „przewodnikiem” dla osób transseksualnych i to ten portal
prowadził i prowadzi większość osób ts, próbując na różne sposoby wspierać za
pomocą zebranych informacji w walce z biurokracją, sądami, lekarzami, w końcu
rodzicami. Przy czym na stronie transseksualizm.pl mamy do czynienia z
rzeczowym, czytelnym podejściem do transseksualizmu, gdy w przypadku
wspomnianego portalu fundacji mamy tam swego rodzaju zaciemnianie tego zjawiska
i propagowanie przekonania że osoba która „nie jest w obcym ciele” ale tylko
społecznie utożsamia się z drugą płcią z najróżniejszego powodu, powinna mieć
prawo za kobietę się uznawać. Co się tam propaguje, z zamiarem przekonania
ustawodawcy o potrzebie umożliwienia zmiany oznaczenia prawnej płci nawet u
osób które kreują „płeć” na sposób transwestytów. Czyli byłaby to wyłącznie
płeć społeczna, gdyż osoby te nie widzą powodu dla której mieliby czuć się źle
w swym ciele i je korygować.
Fundacja Tran-Fuzja zawłaszczyła przekaz odnoszący się do
tego czym jest, lub nie jest transseksualizm, w wyniku aktywności jej członków
i sympatyków na polu medialnym. A środowisko LGB któremu w zasadzie obce są
problemy osób transseksualnych bezrefleksyjnie przyjmuje punkt widzenia
aktywistów tej Fundacji. Co jest widoczne choćby w powoływaniu się na nią gdy
zachodzi potrzeba wypowiedzieć się na temat związany z transseksualizmem.
Paradoksem jest to, że Fundację Trans-Fuzja powołały osoby
które uznawały się i w dużej części nadal uznają za transwestytyczne. Wśród
tych osób są także żony, czy partnerki mężczyzn których charakteryzuje się jako
transwestyci. Doszła do tego grupa osób znajomych, pośród których byli znani
aktywiści LGB – co przekłada się dzisiaj na sposobie promocji owej Fundacji.
Co istotne portal jest prowadzony, administrowany i moderowany
przez osoby deklarujące się jako transseksualne, ale nie czyniące przez wiele
lat nic w kierunku tego aby tą płeć korygować. Propaguje się tam psychoterapie,
spotkania towarzyskie transwestytów w ośrodku agroturystycznym, „Wybory Miss
Trans” które zdominowali transwestyci, jacy to za swoją pracę nad swoim
wyglądem są wynagradzani i pokonują w walce o tytuł te, które powinny
zwyciężyć, skoro w wyborach istotna jest uroda... Ostatnio zaistniał program o
tytule „W obcym ciele” będący wspierany przez Fundację, w którym to dowiedzieć
się można było że nie ma niczego zdrożnego w tym, że lokuje się w nim
transwestytów i crossdresserów (osoby występujące jako Draq Queen). Miażdżące
opinie na forum wychodzące od osób transseksualnych są wyśmiewane.
Po jakiekolwiek sensowne informacje o transseksualizmie
odsyła się stamtąd na portal transseksualizm.pl. Ale co istotne nie każda z
osób administrujących tam, skieruje na ten drugi portal – bo ideologicznie
kłóciłoby się to z tym, co sama uznaje i co w praktycznie czyni na polu
rozumienia tego czym jest transseksualizm.
Portal transseksualizm.pl który miał na celu skupić takie
osoby i rzeczowo odnosić się do tematu transseksualizmu, potrzeb tych osób, w
wyniku obranej strategii, został odsunięty niejako w cień. Można by się pokusić
o wskazanie że w strategii obranej przez założycieli portalu transseksualizm.pl
nie brano pod uwagę tego, że w przyszłości grupa aktywistów i aktywistek
powiązana z transwestytyzmem zacznie sobie rościć prawa do tworzenia poglądu na
temat tego czym jest płeć, czym jest psychiczne poczucie płci, tożsamość, obce
ciało. Trudno stawiać tutaj zarzut, jedynie pewna forma zaniechania, aktywnego
przeciwdziałania określonej wizji kreowanej przez aktywistów Fundacji
Trans-Fuzja, nazywania rzeczy po imieniu jeśli chodzi działalność, może być
uznana za coś co się po latach zemściło. Gdyż w obliczu szkodliwej działalności
danej grupy aktywistów, ale także lekceważącego podejścia innych osób z LGB
bezrefleksyjnie powielającej poglądy Fundacji na pewne kwestie, wymagane by
było zaktywizować się i rzeczowo ująć w części ogólnodostępnej, a nie na forum,
pewne sprawy. Przy okazji brak większej swobody dla wypowiedzi na forum portalu
transseksualizm.pl, powoduje że część osób, szczególnie młodych, próbuję odnaleźć
się na forum Trans-Fuzji. Co paradoksalnie kończy się tym, że wyłącznie dzięki
nim, można tam czasem odnaleźć sensowne podejście do transseksualizmu. Tyle
tylko że osoby te – zmagają się z określoną ignorancją ze strony administracji
i tych osób, jakie rezydują tam w postaci deklarujących się (także jako
transwestyci) ale niczego nie czyniących w kierunku korekty, choć święcie
przekonanych że wiedzą lepiej, często przekazując fałszywe informacje i
powielając mity.
Tym sposobem krótka analiza sytuacji z portalami
skierowanymi do osób transseksualnych (rzeczywiście, lub częściowo) wskazuje na
potrzebę uwzględniania pewnego punktu widzenia przy próbie wyjścia z
wypowiedzią o transseksualizmie w tym kraju. Warto to rozumieć na przykładzie
określonego podejścia do osób homoseksualnych, bo osoby te także muszą się
zmagać z pewnymi obiegowymi opiniami na swój temat – jakie to wygłaszane często
przez stronę nie mającą większego pojęcia w temacie, mimo że część z tych osób
sama wywodzi się z LGBT. Jeśli więc określiłam się na napisanie artykułu
odnoszącego się do transseksualizmu w Polsce kładąc akcent na pewne sprawy, w
tym zawłaszczenie przestrzeni medialnej przez aktywistów Fundacji T-F, proszę
zrozumieć próbę zasygnalizowania problemów z przekazem rzeczowych informacji,
gdzie osoby TS wyklucza się z dyskursu na rzecz jakichś ogólnych pojęć
transpłciowych…
Przedstawię tutaj teraz kilka wybranych zagadnień, będącymi
ciekawostkami, choć część z nich ma istotne znaczenie i rzutuje na postrzeganie
transseksualizmu.
- Całkowite zlekceważenie przez państwo potrzeb osób
transseksualnych od strony uwzględniania refundacji leczenia powoduje, że
występują sytuacje w których dochodzi nawet do pozbywania się mieszkań czy
domów, w celu uzyskania środków na leczenie. Zdarzają się sytuacje, gdzie osoba
znajoma zdolna jest wyjść z takim wsparciem.
- Paradoksem transformacji ustrojowej jest to, że z dwóch
osób transseksualnych o zbliżonym wieku które próbują powiązać swoje życie z
polityką – to ta z przeszłością komunistyczną stała się znana (Anna Grodzka), a
osoba z przeszłością solidarnościową, która była w opozycji w czasach PRL (Ewa
Hałuszko), jest prawie całkowicie w cieniu.
- Kilka lat temu zaistniała istotna z punktu widzenia osób
transseksualnych, i poziomu odbioru tych osób przez społeczeństwo sprawa,
związana z próbującą zrobić karierę muzyczną piosenkarką o pseudonimie
artystycznym Isis Gee. Pomijając różne opinie medialne, piosenkarka postanowiła
zareagować na artykuł autorstwa R. Leszczyńskiego który został zamieszczony w
czasopiśmie „Wprost”. W numerze z roku 2008 znalazła się informacja jakoby
Tamara Gołębiowska (tak w istocie nazywa się I. Gee) była transseksualistką,
lub też że przeszła operację zmiany płci. Wniosła sprawę do Sądu z pozwem
przeciw autorowi artykułu i redakcji czasopisma w którym ten artykuł się
ukazał. W opinii biegłej znalazła się m.in. taka informacja: „dla niektórych
użytkowników języka rzeczownik „transseksualista” ma charakter stygmatyzujący,
a co za tym idzie – osoba, do której został on odniesiony, postrzegana jest
jako zaburzona, „zboczona”, budząca negatywne emocje oraz negatywnie oceniana”.
Jednym z dowodów potwierdzającym że Tamara G. jest biologiczną kobietą był
wynik badania USG narządu rodnego, oraz zeznania powódki. „Inkryminowana
publikacja wywołała pejoratywne skutki w stosunku do powódki. Wyrządziła jej
szkodę, a wręcz uczyniła z jej życia prywatną i publiczną katastrofę. Dla
powódki jako kobiety było to najbardziej destrukcyjne doświadczenie, jakie
miała w życiu (…). Kiedy powódka dowiedziała się o tej publikacji załamała się
psychicznie. Była prześladowana na festiwalu E. przez uczestników za kulisami.
Porównywano ją do D., która jest transwestytą (…)” (cytaty zaczerpnięte z Anna
Śledzińska-Simon „Prawa osób transseksualnych. Rozwiązania modelowe a sytuacja
w Polsce” 2010). Później występował ciąg dalszy opisu problemów emocjonalnych,
stosunku różnych ludzi do niej i jak to rzutowało na jej życie i karierę.
Przykład z posądzeniem kogoś kto nie jest osobą transseksualną o bycie taką
(mylone często z transwestytyzmem), i sam wyrok Sądu – mają określone
konsekwencje. To że w społeczeństwie transseksualizm ma taką nie inna opinię to
rzecz akurat znana i nie ma powodu by się o tym szerzej rozpisywać. Istotne
jest jednak to, że z wyroku Sądu, nawet jeśli uwzględni się rzeczywiste straty
moralne i finansowe Tamary W. daje się wyciągnąć jedną podstawową rzecz: a
mianowicie oficjalnie uznano wyrokiem Sądu, że osoby transseksualne nie mają
takich samych praw jak te które transseksualne nie są. Posądzenie o
transseksualizm, czy tzw. zmianę płci staje się przesłanką na którą można się
powołać w celu ochrony własnych dóbr osobistych. Taki wyrok godzi w osoby
transseksualne, uznając ich przypadłość za taką, którą to osoby cisnormatywne
mają prawo traktować jak „zarazę” jaką to trzeba zwalczyć, traktować jako
niebezpieczeństwo. Jest to klasyczny przykład transfobicznego podejścia ze
strony cisnormatywnego społeczeństwa przekonanego o tym że transseksualizm jest
zboczeniem i nienormalnością, że w rzeczywistości stanęło (przy pomocy Sądu) w
obronie osoby pokrzywdzonej. Nie biorąc pod uwagę rzeczywistej wymowy tego, do
czego doszło za pomocą wyroku Sądu.
Tamara Gołębiowska która uznała że posądzenie o transseksualizm jest dla niej obraźliwe
Na świecie występowały już przypadki, gdzie posądzenie kogoś
o transseksualizm miało swoje konsekwencje – takim znanym przypadkiem sprzed
ponad 14 lat była sprawa biologicznej kobiety Elodie Gossuin która w roku 2001
wygrała wybory Miss France, i szykowała się do wyborów Miss Universe. I w tym
przypadku zaczęto publikować plotki o tym że jest transwestytą, lub
pooperacyjną transseksualistką. Zdaje się że w 2007 roku… urodziła dwójkę
dzieci.
Elodie Gossuin
Kończąc temat z Tamarą G. – Sąd uznał jej pozew, zasądzając
na jej rzecz 100 000zł którą to kwotę mieli zapłacić R. Leszczyński i redakcja
„Wprost”. Obciążono ich jeszcze sumą 9800zł która dotyczyła kosztów sądowych,
wymagając na oskarżonych publikacji oficjalnych przeprosin.
- Zdarzyło się też, że do Trybunału w Strasburgu wpłynęła
sprawa skierowana ze strony transkobiety skarżącej się na przedłużającą się
procedurę uznania ją za transseksualną. Chodziło konkretnie o działalność
lekarza biegłego i opinię którą winien skonstruować. Było to zdaje się w roku
2008, jednakże pozew został wycofany gdy przedstawiciel rządu polskiego
porozumiał się z tą osobą, na rzecz której wpłynęło „zadośćuczynienie” w
postaci 15000zł. Wskazuje się, że gdyby nie doszło do ugody, sprawa ta mogłaby
mieć jakiś istotny wpływ na sytuację osób transseksualnych w Polsce, gdyż
możliwe iż Trybunał zalecałby podjęcie w kraju stworzenia sensownej ustawy
odnośnie procedury korekty płci.
- W roku 2014 doszło do procesu Anny Grodzkiej przeciw T.
Terlikowskiemu stale używającego w stosunku do osób LGBT mowy nienawiści.
Proces został przez nią wygrany, chodziło o naruszenie dóbr osobistych, gdy
Terlikowski stale podkreślał że A. Grodzka jest mężczyzną, w sytuacji gdy
prawnie występuje jako kobieta.
- Także w części środowiska polskich feministek występuje
znana w innych krajach (szczególnie mocno akcentowana w USA) niechęć do kobiet
transseksualnych. Przejawia się to w bardzo wyraźnym akcentowaniu poglądu, iż
te kobiety nie mają prawa uważać się za nie, i ważne jest aby istniał
powszechny pogląd o tym, że transkobiety są po prostu poprzebieranymi
mężczyznami. Pogląd taki prezentują głównie feministki skupione wokół tzw.
feminizmu radykalnego. Wyraźną niechęć wykazuje pewna część feministek
skupionych wokół „Codziennika Feministycznego”, które w momencie gdy administratorki wskazały że na portalu nie będzie miejsca na transfobię, musiały zacząć szukać dla siebie nowego miejsca.
- W znanej w środowisku lesbijek książce „Kiedy kobieta
kocha kobiety” pod redakcją A. Długołęckiej i A. Engel-Bernatowicz, która
ukazała się w 2008 roku, nakładem wydawnictwa firmowanego przez znaną aktywistkę
Annę Zawadzką, postanowiono uwzględnić istnienie m.in. kobiet transseksualnych
i odniesiono się do nich w jednym z rozdziałów, „Nasza książka byłaby niepełna,
gdybyśmy nie poświęciły w niej miejsca… (…)”. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że potraktowano je tak, jakby były transwestytami...
- Warto odnieść się także do pewnego wydarzenia, które wiąże
ze sobą transseksualizm i orientacje seksualną. Określony pogląd na temat
transkobiet i biologicznych kobiet lesbijek mają zbyt często osoby które nie
rozumieją czym jest ignorancja jaką prezentują poprzez określone postawy. Kilka
lat temu głośnym stał się przypadek ślubu „dwóch kobiet, lesbijek”. Natychmiast
zelektryzowało to środowisko LGBT, ale też poruszyło większość społeczeństwa
które zaczęło się zastanawiać jak mogło do tego dojść… Pomijając już kwestię
„wsparcia” mediów dla określonego zaprezentowania wydarzenia, które miało na
celu podsycić atmosferę wokół niego, czy samych osób których dotyczyło
wydarzenie – najważniejsza w tym wszystkim jest postawa owych „lesbijek”, „
dwóch kobiet”. Zaskakujące w środowisku LGBT jest to, że z taką ignorancją
wychodzi, wskazując na prawo do samookreślania się na każdy sposób, mimo że
często trąci to absurdem. Odnosi się właśnie do kwestii szeroko rozumianej transpłciowości.
Szczególnie prowadzą w tym aktywiści/aktywistki, czyli osoby najbardziej znane
z grona LGBT. Nie wiem czy to wynika z pewnych zależności, wyrobionych
znajomości, więc z tego względu prezentowane są same achy i ochy na wszystko do
czego dochodzi u osób z tej mniejszości?
W roku 2010 doszło do organizacji z przywołaniem na tą
imprezę mediów, ślubu dwóch osób, które określały się mianem kobiety i
lesbijki. Jako Ania i Greta. Problem polegał na tym – że w Polsce dwóm kobietom
nikt ślubu nie udzieli, gdyż prawo nie uwzględnia takiej możliwości. Zasadne
jest zadać sobie pytanie, o co chodzi w takim razie? W środowisku LGBT było to
już wałkowane w okresie gdy doszło do owego wydarzenia. Ślub wzięła ze sobą
para osób, które były kobietą i mężczyzną, fizycznie i prawnie. Ów mężczyzna
przypisał sobie imię żeńskie, pod którym funkcjonuje. Nie jest osobą
transseksualną. Wyraźnie wskazuje że świetnie czuje się w swym ciele. Co
oznacza także określone nastawienie do swojego organu płciowego. Co ma znaczenie,
gdyż po pewnym czasie para powiększyła się o własne potomstwo… Przekonanie
aktywistów LGBT że każda z osób transpłciowych to taka, która ma prawo uznawać
się za kobietę czy mężczyznę tylko przez fakt przybrania sobie określonego
imienia i założenia sukienki – już dawno przestało być zabawne. Za tym nie stoi
swoboda rozumienia czyichś potrzeb, ale bezrefleksyjne wspieranie wszelakich
postulatów tylko dlatego że ktoś wpisuje się w jakimś wymiarze w skrótowiec
LGBT. Pogląd na pewne sprawy jest szkodliwym poglądem, jaki to działa niekorzystnie
na osoby transseksualne, czy biologiczne kobiety lesbijki.
Nadużywanie skrótowca „trans” doprowadza do tego – że szasta
się nim na lewo i prawo w celu odniesienia do każdej z osób wpisujących się w
definicję transpłciowości. Który jest ledwie parasolem pod którym zbiera się
to, co tylko pozornie łączy. Ludziom nie robi różnicy czy „trans” to osoba
transseksualna, czy też transwestyta. Czy też ktoś kogo określimy queer, drag
queen, drag king…
Jeśli ludzie stali się nagle tacy otwarci – szczególnie
aktywiści LGBT, to dlaczego dziwnym zbiegiem okoliczności płeć biologiczna, ma
nadal dla nich podstawowe znaczenie w wyborze partnerki/partnera? Ich
tolerancja kończy się tam, gdzie coś bezpośrednio ich dotyczy? To taki zbieg
okoliczności że akurat związali się z inną biologiczną kobietą czy mężczyzną? A
o innych piszą bez żadnej refleksji nad tym, jak to jest rzeczywiście w pewnych
sprawach i poglądem społeczeństwa na ignorowane przez nie środowisko lesbijek
czy osób transseksualnych? Czy może wystarczyłoby zaznaczyć że pani Ania
nieszczególnie jest lesbijką a raczej biseksualistką której wpadł w oko pan Jan
(vel Ania) który akurat charakteryzuje się określonym wyglądem, i
nieszczególnie wpisuje w pewne tradycyjne wzorce kulturowe? (Doceniając przy
tym jej postawę względem osoby społecznie nienormatywnej). Co od razu
ignorantom nasuwa myśl że jest kobietą? A ich ewentualny seks, ślub, uzyskane w
ten sposób prawne przywileje są mało lesbijskie, i nie bardzo ktoś się ociera o
inną płeć, transseksualizm, który wymuszałby rozwód takiej jak oni pary
heteroseksualnej, jaka nienormatywna jest tylko pod względem ubioru ale też
tylko przy pewnych okazjach…
Każda kpina okołotransowa nakierowuje na jasny przekaz:
czyli da się żyć w ciele które podobno osoby transseksualne tak nienawidzą?
Czyli nie trzeba zmieniać oznaczenia płci w dokumentach? Czyli nie potrzeba
uwzględniać ich potrzeb i domagać się refundacji leczenia? Skoro ktoś nazywając
się kobietą, używając żeńskiego imienia wskazuje jak świetnie mu się żyje, też
przecież twierdząc że jest kobietą i jeszcze lesbijką… A lesbijkom nie trzeba
legalizacji związków… Poza tym, wcześniej czy później lesbijka może przecież przerzucić
się na mężczyznę, dla kamuflażu nazywanego kobietą, bo to bycie kobietą zamyka
się w ramy społecznego wizerunku, kobiecości…
Pacewicz pisał artykuł dla GW o „Ani i Grecie”, który
studiował z Grodzką, Grodzka współzakładała Fundację Trans-Fuzja, w radzie
programowej fundacji przypadkowo była Greta i Jan (vel Ania), na ślubie
zaproszone grono Fundacji T-F… Teraz Greta ma nazwisko „partnerki”… znaczy
Jana. A mityczne „trans” oznacza już wszystko. Kobietę (w znaczeniu
transseksualistkę) ale i transwestytę. Ale czy to ważne? Dla tych co uważają
się za „trans”, czy "transpłciowych" nie. Gorzej gdy ktoś naprawdę jest osobą
transseksualną, kobietą czy mężczyzną i nie upatruje płci w przebraniu się za
nią, czy przypisaniu sobie adekwatnego imienia…
Korzystano przy opracowywaniu tekstu:
Anna Śledzińska-Simon (redakcja) - Prawa osób transseksualnych. Rozwiązania modelowe a sytuacja w Polsce. 2010r.
Elżbieta Holewińska-Łapinska - Sądowa Zmiana płci. Analiza orzecznictwa z lat 1991-2008 w Studia i analizy Sądu Najwyższego tom IV. 2010r.
* autorka posiada informacje wskazujące na to, że tekst E. Holewińskiej-Łapińskiej jest niepełny jeśli chodzi o liczby i analizy spraw sądowych pierwszej i drugiej instancji.
* autorka posiada informacje wskazujące na to, że tekst E. Holewińskiej-Łapińskiej jest niepełny jeśli chodzi o liczby i analizy spraw sądowych pierwszej i drugiej instancji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz